O wakacyjnej opaleniźnie już prawie nikt nie pamięta... Szkoda... Z opalonym ciałem wydajemy się być szczuplejsi, zgrabniejsi, piękniejsi...
Zimą warto sięgać po produkty i zabiegi brązujące.
W gabinetach kosmetycznych coraz więcej jest aparatów do natryskowego opalania skóry. Na początku powinno się zrobić dokładny peeling całego ciała. Następnie osoba przeszkolona pryska strumieniem preparatu brązującego na ciało. Zabieg opalania natryskowego warto wykonać na dwa dni przed "wielkim wyjściem". Co ważne, owe opalanie jest bezpieczne, nawet dla kobiet w ciąży:) Efekt opalenizny uzyskujemy odrazu.
Odsyłam Was na stronę www.opalanienatryskowe.pl gdzie znajdziecie adresy salonów oraz wiele ważnych informacji na temat opalania.
Aby cieszyć się piękną opalenizną można również korzystać z solarium, jednak jest to temat do głębszych dyskusji. Jak wiadomo solarium emituje promieniowanie UV, które może być rakotwórcze. Efekt uzyskuje się dopiero po kilku seansach (od kilku do kilkunastu minut). Opalanie lampami nie jest polecane kobietom w ciąży i karmiącym piersią.
Na rynku dostępne są samoopalacze i balsamy brązujące.
Samoopalacze działają prawie natychmiastowo (klik). Na efekty balsamu brązującego trzeba cierpliwie poczekać.
Obecnie używam balsam brązujący Lirene o zapachu kawy.
Ma przyjemny zapach, lekką, łatwą w aplikacji konsystencję, szybko się wchłania. Stosując go co drugi dzień, wieczorem, po tygodniu mam piękną, delikatnie "opaloną" skórę:)
Po aplikacji warto odczekać kilka minut, aby balsam się dobrze wchłonął, warto ubrać ciemne ubrania czy piżamę.
Aby dodatkowo nawilżyć skórę stosuję co drugi dzień, naprzemiennie z Lirene, olejek Bielenda.
Olejek ma bardzo przyjemny zapach. Doskonale nawilża moją skórę. Jest delikatny i łatwo się aplikuje. Jestem pewna, że będę często do niego wracać:)
Pozdrawiam Was słonecznie:)
MamaIdealna.pl